piątek, 13 marca 2015

nie wiem jaki dać tytuł....

och...
miałam pisać i znowu strach mnie ogarnia... a może przesadzam...

to przez tą chorobę tak się roztkliwiam.... a może to potrzebne by wstać silniejszą?...

bardzo chciałam mieć pracę, jak każdy młody człowiek. nic w tym dziwnego, że kiedy ją dostałam to byłam sęśliwa. praca w zawodzie z obietnica na przyszłość. czego chcieć więcej! i tak się też stało - mam pracę na czas nieokreślony.

ktoś powie, czemu narzeka , teraz tak ciężko z robota... racja .

ale ZDROWIE ważniejsze!
nienawidzę swojej pracy!!!
kocham moich podopiecznych z którymi pracuje... są ułomne, mają swój świat , ale oni innego świata nie znają i niezwykle ciężko jest im zmienić cokolwiek....

u mnie podobnie.
nienawidzę moich współpracowników.. to oni psychicznie mnie wyłączają!
jak pomyśle że po chorobie mam wrócić do pracy... to mnie paraliżuje! wiem że muszę póki co ale bardzo ciężko mi to idzie...
cały dzień dzisiaj przeplakalam...
nie znają, źle mówię - łzy cały dzień same mi z oczu kopikapia...

ekh głupie pisanie na komórce tekst się rozpierdzielil.

także krytykują mnie że nie potrafię wielu rzeczy - one to dopiero nie potrafią!
poprawianie pisma tysiąc razy mimo iż wiem że dobrze składzie napisałam

wysmiewanie
okazanie że za wolno jeżdżę że za grubo się ubieram że nie robię sobie gipsowe że kasę to ja mogę bo nie mam rodziny.

boję się że jak wrócę z chorobowego to mi powiedzą że jak bym miała dzieci to bym nie mogła sobie pozwolić na chorobę...

wytykanie przy klientach że co ja mogę wiedzieć o wychowaniu dzieci skoro sama ich nie mam rodziny...
no tak mi się życie ułożyło że jeszcze nie mam tych dzieci
czy przez to jestem gorszą kobieta?...
a co klientów obchodzi moje życie prywatne i w ogóle po co ktoś się za mnie wypowiada?!!!

atmosfera w pracy niszczy mnie psychicznie!....

nie od dzisiaj tak jest choć teraz się nasiliły. od zawsze tak było...
tylko myślałam że poradzę sobie ale jest za dużo.

praca... czy zdrowie.... co ważniejsze.

tak, mam depresję... napisać to to mało. przyznać się w realu to gorzej.
ja taka humanista psychologia pedagogika i sama wpadła w jej sidła.

wyjścia?

zostawić jak jest..

albo

zwalczyć o siebie. znaleźć robotę byle gdzie i nawet nie stała i zwalczyć o siebie...

wiem że drugie wyjście jest prawidłowe ale jakze ciężkie do realizacji.

dam radę? - nie wiem . nie powiem że dam.


po wyzdrowienia powinnam pójść do lekarza... do psychiatry, wiem ale czy pójdę ?

moim podopiecznym mówię by szli a sama wiem jak jest ciężko . iść przyznać się że ma się problem


nie wiem co zrobię

praca- spotkanie z koleżankami po fachu mnie przerasta. bo one są zawsze takie mądre a prawdę powiedziawszy takie głupie.
w pracy zaczęto zastraszyć mnie że mnie zwolnią. że jestem im nie potrzebna już . w pracy zaczęt