wtorek, 28 kwietnia 2015

kiedyś byłam silniejsza. teraz przestało mi zależeć.
autentycznie nie zależy mi. podeszła do sprawy tak że jak stracę robotę to stracę trudno. tyle tylko że mikos było by z ich strony gdyby powiedzieli mi wcześniej niż za pięć dwunasta.
teraz jest względnie dobrze ale ja już in nie wierzę. wiem że to na pewno chwilowe, że uderza w najmniej odpowiednim momencie.
szef sądzę że dalej daje mi do zrozumienia że jestem nie potrzebna... tylko czemu nie ma odwagi powiedzieć tego wprost?
ostatnio chciałam jechać na szkolenie... wszystkim pozwala, niektórych na siłę wysyła, u mnie nie zgodził się ... powiedział że za drogo i że szkolenie nie jest mi potrzebne do niczego.. - co to za szef co nie stawia na rozwój pracownika? co uważa (nie mając zupełnie pojęcia w temacie mojej działki) że szkolenie mi nie potrzebne...
ok próbowałam dalej - tym razem wynalazł darmowe warsztaty na miejscu... i co usłyszałam? - że są mi nie potrzebne! :-(
a później mi powie że nie mam aktualnych szkoleń, że jak mam pracować bez aktualnej wiedzy...

sądzę że na przełomie czerwca i lipca wszystko już się wykazuje...

poniżenie, dokonanie, wymieranie jaka ja to mądra jestem przy innych (choć faktycznie mam świadomość że jestem bardziej kata od całej reszty wraz z władza) , kazanie robić danych rzeczy nie potrzebnych tak naprawdę nikomu, obwiniają mnie za wszystko, zadawanie mi zadań nie z mojej działki i wytykanie palcami że niby taka mądra jestem a tego nie umiem... wręczanie się mną w trudnych tematach, wysyłanie mnie w pojedynkę chroniąc sobie mną swoją duperela... - wszystko to standard! w mojej pracy :-( każda forma obrony swojej osoby kosztuje mnie wiele wysiłku i spotyka się z aprobatą reszty, widoczna dezaprobatą...
psychicznie jestem wykończona, coraz bardziej słabsza.
to wszystko odbija się również na moim zdrowiu częstymi przeziębienia oraz bardzo zmiennym nastrojami... :-( :-(

jak ja bym bardzo chciała zmienić pracę w której mnie będą szanować...

nie mam wiary w siebie. nie chce mi się walczyć. nie chce mi się nic.
chciałabym coś zmienić i nie wiem jak podejść do tego...
po co te wszystkie studia i kursy, starania... kiedy nie jestem szanowna? :-( ??
dalej nic
nie zrobiłam.

nie umiem ruszyć z miejsca.

nie ma nic gorszego niż chodzić do roboty z przymusu... bo trzeba iść. ale szczerze nie tryska zapałem.
chciałabym mieć szansę na zmianę środowiska pracy i pracy.
ten spokój i stabilizacja zostały zachwianie i nie potrafię już zaufać. nie potrafię już być na luzie w robocie. ciągle się boję, nadsłuchuję kto idziezy do mnie, już nie uniem ufać. kiedy spotykam kogokolwiek z władz to mnie paraliżuje. wolę z nikim nie rozmawiać, siedzieć zauważalna niż żeby ktokolwiek widział mnie gdzieś poza pokojem
stała się smutna, małomówna, boję się wszystkiego...
walczę o siebie . nie chcę by inni mnie wykorzystywali.nie chc być od najgorse roboty, nie chcę być ppjechałem.