wtorek, 26 marca 2019

O Tomku będzie odrębny blog, tak dla uszanowania Jego historii.
Kto by chciał linka proszę pisać...

sobota, 23 marca 2019

Wczoraj był ładny dzień taki cichy spokojny bez deszczu

Wczoraj był taki dzień jak chciałam ❤

Próżnia jest we mnie w nas

Kochamy Cię Tomaszku Nasz 😚

piątek, 22 marca 2019

Zamawiam na dzisiaj na południe ładne bezchmurne niebo bez deszczu

wtorek, 19 marca 2019

Dzisiaj mam nadzieję, że będę ostatni raz w Łódzi... dzisiaj jedziemy wejść ostatni raz na Oddział Neonatologii po dokumenty by mogli wydać w urzędzie akt zgonu...

Ostatni raz. Ufff
Bo ja już siły nie mam.

Tomeczku Kochany, bądź naszą siłą :*

Ubranko

Syneczku, wczoraj kupowałam Ci ubranko... chciałam być silna ale nie dałam rady. Dobrze, że Tata Twój był koło mnie. ❤

Wszystkie te ubranka takie miękkie, takie delikatne, takie milusie...

To nie tak miało wyglądać... ja miałam kupować Tobie ubranka w których Ty miałeś chodzić... Ty miałeś te ubranka brudzić a ja miałam walczyć z plamami...

Wszystko za duże na Ciebie. Dobrze, że Ciocia Ewelina zgodziła się uszyć przerobić Tobie ubranko. Bo przecież nie możesz mieć za dużego, bo byś się w tym utopił. Musisz mieć w miarę dobrane, w miarę dopasowane do siebie.. w miarę, a nie takie wielkie co byś się w tym utopił.

Kupiłam Ci bodziaki (2pak) z długim rękawem rozmiar 42. Jeden Ciocia Ewelina zwęzi. Z drugiego uszyje spodenki, mam nadzieję że ze stópkami..
Kupiłam też Ci czapeczkę; taką jak chciałam - na ściągaczu. Wszystko w kolorze białym. Ciocia Ci to wszystko zmniejszy. I jeszcze będziesz miał becik.  Będziesz ślicznie wyglądał ❤

Nie mogę... serce mi się kraje... ale dam radę.
Dobrze, że wczoraj był przy mnie Twój Tata. Że mnie przytulił, że powiedział "nie płacz"...
To nie był płacz. to był szloch za czymś co nie powinno się zdarzyć...
Nie powinniśmy kupować Ci ubranka na Twój pogrzeb Tomeczku...

poniedziałek, 18 marca 2019

Było to w sobotę wieczór... ok 21. Odprowadziłam męża do wyjścia i wracając weszłam do Kaplicy. Szczerze nie sądziłam, że będzie otwarta, ale była.
Tam wtedy w Godzinę Apelu Jasnogórskiego oddałam wszystko Bogu. Tak, tam wówczas po całym dniu zawierzylam z bólem i lękiem ale i nadzieją wszystko Tobie Boże...
Tam wówczas zaś wróciły do mnie słowa że Jezus jest moim Panem i Zbawicielem - kiedyś dawno na którejś z oaz przyjęłam Ciebie do serca swego... I właśnie w takich momentach jak ten najbardziej uświadamiam sobie właśnie ten fakt, że Ty decydujesz i od Ciebie wszystko zależy...

Tomek został pobłogosławiony już w zamyśle. tam wówczas wtedy w Sępopolu. Tam przyjęłam łaskę otwierając się z potwornego bólu na Ciebie Panie.. tam nasze Dziecko zostało Tobie oddane. A my mamy jeszcze jedno do zrobienia, po Tomka narodzinach iść podziękować Tobie - pójdziemy w sierpniu ❤

W sobotę już nie mogłam opierać się Twojej Woli. Tomek cierpiał i walczył cały dzień. Fakt, nie ukrywam, liczyłam na cud... ale przecież to Nasz Syn był Cudem. Jest Cudem.

Nie wiem czy podczas tej modlitwy tam na chwilę nie odpłynęłam, czy nie przysnęłam klęcząc przed Tobą, ale jak się ocknęłam dostałam jakiegoś odczucia spokoju...

Tomek odszedł do Ciebie powiększając Grono Aniołków w nocy jakoś po pierwszej... już w niedzielę, w dzień Zmartwychwstania.

Byłam przy Nim.
Lekarka powiedziała, że prawie nie żyje.. na ekranie były same znaki zapytania, ale były też i jakieś parametry. Osłuchała Go przy mnie, i oddała w moje ręce...

Zadzwoniliśmy po Tatę. Przyjechał zanim pani doktor drugi raz Ciebie zbadała...
Mówią, że dusza ludzka uchodzi z ciała 2 godziny... Tata zdążył się z Tobą pożegnać nim odeszłeś całkowicie.

Mogliśmy Cię w końcu potrzymać w ramionach. Fakt, to nie było nasze marzenie trzymać Cię w takich okolicznościach... ale ważne, że było nam to dane.

Synku Kochamy Cię :* dalej i z jednakową siłą przez cały czas ❤

Ty byłeś Siłacz. Daj nam Rodzicom teraz tą siłę. Teraz my od Ciebie uczyć się musimy życia i odwagi jaką Ty miałeś.

Jest nam bardzo przykro, żal i ból ściska serce po ludzku...

Ale mamy Świętego Synka w Niebie. w 100% Świętego. To wielki zaszczyt dla Nas :*

Kochamy Cię w nieskończoność 😚 ❤

Mama i Tata

sobota, 16 marca 2019

Panie Boże, jaki jest Twój zamysł?

Jak mam przyjść na klatę, że Ty masz swój plan, kiedy ja teraz chcę tylko jednego - by Tomek żył, by wyszedł z tego cało...

Jak mam przyjąć Twoja wolę, zawierzyć i zaufać Tobie... kiedy ciężko. Nie potrafię ani uciec teraz od Ciebie ani do Ciebie przytulić się...

Boję się, że stracę moje Dziecko...


Rano było w miarę ok. Polozna mówi ze siku było, że aż ja osikał. była radość i uśmiech. A teraz stres bo zaś saturacja niska, i ciśnienie też niskie... o tak w sekundzie. mają Cię pod coś zaś podpinać dla uzyskania lepszych parametrów...

A mnie ściska i duszność łapie i masakra po prostu...

środa, 13 marca 2019

Mama już idzie spać. 5 ml mleczka udało mi się ściągnąć dla Ciebie :*

Kochanie, życzę Ci kolorowych snów :* oby noc minęła spokojnie, obyś jutro był w przynajmniej takim stanie jak dzisiaj po południu :* oby stał się Cud i to nie jeden i obyś dał radę pokonać wszystko :*

Pamiętaj, że mama nakupila Ci masę rzeczy, które musisz zużyć albo na nich poleżeć, a później gdy przyjdzie pora będziemy szyć na Ciebie ubranka, kupować, bo musisz być elegancki na oddziale, bo jest tam taka jedna mała Wojowniczka, rówieśnica Twoja, będzie towarzyszka. Dacie rade! :*

Kochany Najdroższy Tomuleczek Walcz :* mama jest przy Tobie :* gdyby mogła wartę by tam przy Twoim łóżeczku pełniła :*

Gdyby mama mogła by to już by chciała przewijać przemyć, być jeszcze bliżej Ciebie niż to wyznaczają zasady...
Dlatego czekam każdego dnia, by tylko lecieć do Ciebie by móc Cię zobaczyć... by dotknąć jeżeli mogę... by być obok Ciebie :* na każde Twoje skinienie... gwiazdkę z nieba bym Ci dala byś tak nie cierpiał byś był zdrowym Dzidziusiem byś mógł już wychodzić z rodzicami do domu... by wszystko było dobrze.

Panie Boże, Ty musisz mnie zrozumieć...
Panie Boże, dziękuję Ci za tą poprawę popoludniowa...
Panie Boże, oby dalej w leczeniu w problemach było tylko dobrze...

Proszę błagam
...

Tomulku, mama kocha, martwi się, panikuje, i nie traci nadziei... nie może jej stracić.
Musi być dobrze

Teraz ok 17 było już trochę lepiej... w moich oczach bardzo lepiej... żeby taki stan Tomulku utrzymał Ci się... żeby nie było to chwilowe, tylko by było dobrze, już tylko dobrze...

Już się bardziej ruszałes , wręcz nóżkami wierzgales... Oczka już otwierales, nawet się usmiechales ciutek, przeciąganie też było... Tomulku, jesteś silny musisz dać radę!

Oby te leki co Ci jeszcze włączyli zadziałały, nie jednorazowo, a faktycznie polepszyly Twój stan. Żeby było dobrze...

Parę minut po 15 poszłam do Kaplicy, akurat na Godzinę Miłosierdzia..  powiedziałam Panu Bogu, że ja zgody nie wyrażam, żeby mi Ciebie zabrał! Nie po to mi przecież Ciebie dał by już zabierać. Całe życie Tomku przed Tobą, przed Nami.

Nie wyrażam zgody. mam prawo. jestem matką mojego dziecka. mam prawo kłócić się nawet z Panem Bogiem o Twoje życie i zdrowie. Mam do tego wszelkie prawa!

Czekaliśmy na Ciebie tyle. Cudem dla Nas jesteś, pobłogosławionym przez Matkę Boska, tam wtedy w Sępopolu. wtedy tam Cię przyjęłam otwierając się na łaski... pełna obaw i pełna pragnienia posiadania Ciebie Ukochanego Dziecka... I przyszedłeś w najmniej spodziewanym momencie, kiedy to wszelkie medyczne oznaki mówiły "nic z tego nie będzie", Ty Tomulku wówczas się pojawiłeś... teraz tu na tym świecie bez brzucha mamy też się pojawiles nagle niespodziewanie, za wcześnie to wszystko się potoczyło, powinieneś jeszcze te dwa a najlepiej trzy miesiące jeszcze siedzieć w brzuchu, jeszcze podokuczac mamie, poskakac, powkladac nogi pod żebra... ale już wyszedłeś na ten świat, gdzie wszyscy Cię z miłością przyjęli, z troską... gdzie wszyscy Ci kibicuja i myślą tylko w tym pozytywnym kierunku... nie możesz tej całej armii ludzi z rodzicami na czele zawieźć, musisz walczyć, musisz żyć, dać nam radość i szczęście...

Tata zmartwiony
Ja też
Inni też

Każdy chce by było dobrze

Każda chwila sekunda w Twojej obecności jest bezcenna... czas u Ciebie płynie mega szybko...
Tyle razy już Cię na wskroś obejrzałam, każda linię na cialku, każdy paluszek, każdą minkę... jesteś w moich oczach Idealnym Dzidziusiem, Cudownym, Wspaniałym, Perfekcyjnym... w małym ciałeczku taki mały człowiek skryty... Mały Kochany Człowieczek...

Pragnę spędzać z Tobą każdą chwilę, każdą sekundę. Jesteś dla mnie Oddechem. wstrzymuje oddech wchodząc do Ciebie, tez wówczas zapominam oddychać jak czasem Ty... musze być silna przy Tobie... najgorzej przerażają mnie rozmowy z lekarzem, nigdy nie wiem co mi powie, i to mnie mega mega stresuje... zapominam wówczas trzeźwo myśleć... by się dopytac by prosić o rozjasnienie tego co nie rozumiem... języka w gębie zapominam. Ufam lekarzom, każdy tam robi wszystko, byś Ty by i inne dzieci wyszły z tego oddziału całe i zdrowe, by wróciły szczęśliwie do domu z rodzicami.

Tomulku, i Ty też wyjdziesz do Domu. nie można w to tracić nadziei.

Tomulku Kochany, Syneczku Najdroższy ❤

Maluszku, co się dzieje?
Mama nie czekała na takie informacje...
Mama nie chciała usłyszeć od pani doktor "jest źle, stan ciężki"...

Mama jak tak patrzy na Ciebie widzi, że Ci ciężko... że walczysz ale ruchy są dla Ciebie trudne, boli Cię każdy ruch... tyle aparatury wokół Ciebie, ciocie położne dbają o Ciebie jak mogą... ej, Maluszku nie zatrzymuj wody w organizmie, sikaj wydalaj, WALCZ! !!! Mama prosi.

Przecież nie mogę Cię stracić, nie mogę!

Nadzieja jest do końca, i ja nią żyję... ale jest ciężko, JEST CIĘŻKO.

Przychodzę tam do Ciebie i  serce pęka... patrzę przez szybkę... tyle tam tych rurek... chciałabym Cię przytulić i nie mogę... nawet dotknąć się Ciebie boję... bo ogólnie umęczone maleńkie ciałko... boje się Ciebie dotknąć by dodatkowego bólu Ci nie sprawić...

Maleńki Człowieczku... co się dzieje? Mama pyta? Ja wiem, że za szybko przyszedłeś na świat... no ja na niektóre rzeczy nie mam wpływu... ale przyszedłeś żywy, uratowali Cię, teraz też walczą cały czas o Ciebie, proszę współpracuj z lekarzami, wszyscy są za Tobą, modlą się, wspierają, myślą, kciuki trzymają... Kochanie Walcz!

Mama też stoi za Tobą, walczy z cycami, ściąga cokolwiek byś jadł mamy mleczko, stara się, modli się na ile potrafi...

Kochany Synku, Robaczku Najdroższy, proszę Cię   W A L C Z  ❤

No i jak tam Synku po nocy?
Mama całą noc się kotłowała na łóżku... nawet modlić się chyba przestałam umieć... Proszę tylko Boga byśmy mogli wyjść stąd razem szczęśliwi... za ten właściwy dla nas czas... I więcej powiedzieć nie potrafię bo łzy same lecą...

Mama by już poleciała... by się już coś dowiedziała... ale nie wpuszczą jej tam do Ciebie... nie udzieli nikt informacji jak po nocy... mama musi czekać do 13-14.... do głównego obchodu... aż ktoś jej coś wówczas będzie mógł i chciał powiedzieć, zrozumiałym językiem... no i będzie osiągalny... bo czasem mam wrażenie, że ci lekarze, to łaskę ci dają udzielając informacji o stanie zdrowia...

To czekanie na tą godzinę wejścia jest okropne...

Kochany Synku, jak się czujesz po nocy? Czy gorączka Ci spadła? Czy antybiotyki zaczęły w końcu działać?  Synku Kochany jak z oddechem? Weź, wciągaj to powietrze rytmiczniej, nie bądź leniwy w tym temacie... Musisz oddychać, bo kto będzie śmiał się, kto będzie szalał, kto będzie biegał za piłką, i gaaaadał jak najęty? Synku Kochany do tego wszystkiego musisz być w dobrym stanie, musisz oddychać, musisz żyć!

Mama boi się za każdym razem jak do Ciebie idzie, bo nie wie co zastanie...
Idzie do Ciebie z nadzieją i strachem, jednocześnie.

Tyle osób modli się za Ciebie, tyle ma Cię w myślach, słowach, w opiece... nie możesz ich zawieźć, musisz być silny i dać radę wszystko przetrwać. Bo Ty jesteś Mały Dzielny Wojownik!

Tomasz Stanisław
Pierwsze imię masz po św Tomaszu Apostole
Drugie imię po Swoim Dziadku a moim Tacie, też Walecznym Wojowniku. On Cię tam na pewno wspiera walczy i wyprasza dla Ciebie łaski u Najwyżego.
I jeszcze masz Aniołka, tez w Niebie. On też Walczy o Ciebie.
Więc patrz jaką masz silną obstawę.
Bądź silny walcz.
Damy radę. Musimy.
Kochany mój Synku 😍😚💪❤

wtorek, 12 marca 2019

Przeziębienie... :/

Tomulku Mój Malutki... dzisiaj normalnie serce bolało patrząc na Ciebie umęczonego... skąd to przeziębienie Cię dopadło?
Taki Malusi dzisiaj bez chęci lezales, nawet ruszenie rączka widać, że sprawiało Ci wyzwanie...
Strzykawka z jakimś sprcyfikiem, jedna druga... coś przeciwgoraczkowe.. kroplowka przy Twoim inkubatorze... cieplota w inkubatorze zmniejszona do 29 stopni... gdzie zawsze wygrzewasz się w 33... I ten nowy sprzęt do wspomagania oddechu.. taki bardziej dynamiczny rytmiczny, bo tamten wskazywał niską wydolność oddechowa... biedny mój mały Syneczek...
Nawet oczka nie byłeś w stanie otworzyć by zobaczyć ze Tatą dzisiaj Cię odwiedził... no był u Ciebie, tez przejęty i zestresowany...
Nie wkladalismy do Ciebie rączek by Cię nie drażnić i nie stresować jeszcze bardziej w tej chorobie...

Kochany Mały Wojowniku Walcz, ja Cię proszę...

Tak mi smutno było dzisiaj... zaś łzy same do oczu napływają..
Od niedzieli masz ponoć tą infekcje, ale nie było tego widać po Tobie ani w niedziele ani wczoraj... dzisiaj bardzo...
Kochany Robaczku, musisz być silny i dać radę, przetrwać to wszystko...

Musisz, musimy być Dzielni, bo mamy Cel - razem wyjść do domu
Wiem, że to będzie za kilka miesięcy, ale damy radę!

Nadzieja jest ważna i nie można jej tracić. Ale to miejsce tu jest tak specyficzne, że nikt żaden lekarz nie powie ci, ile spędzisz na oddziale, kiedy wyjdziesz i jakie są rokowania...

W ogóle jak tak słyszę pytania od znajomych na zasadzie "jakie są rokowania" to mam odczucie jakby te osoby nie traktowali Tomku Ciebie jako istote żywa odczuwajaca tylko tak z dystansu tak na odległość może trochę jak zabawkę... a Ty jesteś Prawdziwy Cudowny Kochany...

Wałcz, bo tu Rodzice na Ciebie czekają, na wspólne wyjście do domu. nie ważne ile tu spędzisz czasu, ważne byś wyszedł w nosidelku

Mój Synek - kocham Cię :*

piątek, 8 marca 2019

Narodziny Tomka <3

Tydzień temu , za jeszcze chwilkę, przyszedłeś na świat... dokładnie o godzinie 9.26.
Mój Synek, mój Cud, mój Malutki... :*
Tomulek 😍

To był 27 tydzień naszej ciaży.
W piątek o 11.55 odeszły mi wody... chlusło że mnie równo. trochę za wcześnie... zdecydowanie za wcześnie.

Lekarz stwierdził, że to już to.

Przewiezli mnie szybko na salę przed porodowa.... ja nie wiem co się wówczas, ze mną działo... podpieta pod wszystkie ktg, multum pytań, zgód, a w głowie tylko jedna myśl "by Cię nie stracić". Nawet modlitwa wówczas mi nie wychodziła... całkowite otępienie...

Poleżałam tam nie wiem ile. Nie wiedzieli co ze mną robić. czy brać już ciąć, czy jeszcze... lekarze dyżurni stamtąd czekali, bo "każda godzina w brzuchu matki cenna".
W pokoju obok, no może tym drugim po moim była już porodowka. Dziewczyna akurat rodziła, pyk pyk może pół godziny, instrukcje położnych, lekarza i już było słychać płacz dziecka.
Nie, nie zazdroscilam niczego. Tylko chciałam by zamknęli drzwi by nie słyszeć tej radości i szczęścia. Ale szybko ją przenieśli potem dalej.

Potem przenieśli mnie na salę przedporodowa, tam dostałam swoje łóżko, blisko kibelek w którym mega piźdzoło, bo wentylacja była typowo nad tobą...
Cała spocona, zmęczona, myśląca logicznie ale czy do końca? Nie wiem...

Jeszcze właśnie wieczorem zaczęły się skurcze... cholerny ból od kręgosłupa. I zimne poty, mimowolne dreszcze.

Lekarz, z innego oddziału, co wcześniej leżałam, przychodził, wziął na usg to tu na porodowce, chciał sprawdzić ile wód.. stwierdził, że jeszcze trochę na dole jest ale chciał mnie wziąć na inne piętro na lepszy sprzęt, już byliśmy przy winach kiedy spotkał się z dyzurna lekarka z oddziału, ta nas wróciła bo stwierdziła że moje dreszcze to może z zimna, że może mam temperaturę... lekarz chciał, ale co mógł zrobić... wróciliśmy do sali.  Przyleciały studentki mierzyć temperaturę, wszystkie sprawdzały po kolei wraz z położnymi i ciągle wychodziło 36... a ja trzęsłam się jak osika...

Noc przed nami, chyba wieczność... temperatura, badania tętna dziecka  (dzięki Bogu słychać Cię było), ból krzyża każdorazowo zgłaszany położnej, niemożność ruszenia się, bo tak wszystko bolało...
"ale spala pani w nocy"
- nie wiem, chyba tak.

W nocy jakoś o północy wstałam na siku, przepocona, bez możliwości przebrania się bo nie dałabym rady, zaś dreszcze... szybko wróciłam do łóżka, nie mogłam się zagrzać...

Rano ktg gdzie zaczęły wychodzić regularne skurcze właśnie te od kręgosłupa... lekarz ten z innego oddziału przyszedł schodząc z nocy, spytał się czy może zobaczyć wkładkę, kiedy pani była w wc, o północy, wezmę panią na usg, to było jakoś o 6 rano...

Tylko co było pierwsze... chyba na fotel pojechałam, tam jakoś trzęsąc się weszłam na niego, okazało się, że rozwarcie na 3 palce... gdzie wczoraj było na pół cm, opuszek palca...
Potem usg, i wyjazd na porodówkę...

Wgramoliłam się jakoś na ten fotel, podpieta pod ktg, multum pytań, multum ludzi kręcących się wkoło mnie, sprawdzane moje ciśnienie...
"rodzisz"
- tak?!...
(za wcześnie, żeby było dobrze )

skup się na oddechu
jak będzie skurcz nie wstrzymuj oddechu tylko wdech nosem wydech ustami
- skupiałam się. To pozwalało mi nie myśleć, naprawdę skupiałam się i byłam tu...

Patrzyli jak rozwarcie, gdzie jest Twoja główka
Przyszedł inny lekarz, który próbował mi na skurczach pomoc rozszerzyć szyjkę ale nie szło, bo to pierwszy poród, bez wód już i jego słowa "nie da rady, główka jest za miękka, nie uda się, na blok"

Szybko mnie przebrali w koszulę operacyjną, cewnik założyli, na łóżko przemiescili przeszłam jakoś, z sali do sali, z łóżka na łóżko, wklucie do kręgosłupa ze znieczuleniem, czapeczka na włosy, jedna ręką tu druga tam, maseczka, ciśnienie, klips na palec... jeszcze chwile, do tego zaczęcia działania znieczulenia trzęsłam się mimowolne, potem już nogi zaczęły być ciężkie, chciałam palcem ruszyć ale nie mogłam... zaczęli działać, czułam jak coś robią, jak chyba przecinają, jak wyjeli chyba nie poczułam, trochę jakbym zasypiała, wówczas się mnie pytano czy "słonko spi?", to odpowiadałam ze nie wiem, że chyba były takie chwile i się wybudzałam. Maseczkę mi zdjęli ale za chwilkę poprosiłam by jednak jeszcze dali na chwilę bo było lepiej łatwiej się oddychało. Czułam jak kończą, słyszałam jak coś mówili do siebie, trochę tak na luzie, ale skupieni byli.. facet i kobieta mnie operowali ale nie zapamiętałam ich twarzy imion nazwisk...

Tomka wyjeli widziałam że szybko przenieśli do sali obok. jakieś cichy jęk usłyszałam czyli ufff
Słyszałam jak podawali parametry ale ich nie zapamiętałam.
Słyszałam tylko punktację, za serduszko 2 punkty, reszta po jednym... jakoś zliczyłam wszystko, było 6. wcześniej czytałam ze 6 to nie tak źle nawet; trochę mi ułożyło...

Pani doktor od Tomka zapytała czemu on cały w krwi, odpowiedź: "bez wód wyciągany". było tylko "AcHa".

Pani doktor zwróciła się do mnie "mama chce zobaczyć maluszka"
Ja: tak i głową kiwnełam
(Nie myślałam nawet że będę mogła Go zobaczyć! )
Wprowadzili inkubator na salę, Tomulek był tam, widziałam ten czarny łebek, i to czerwone ciałko.
Pani doktor jeszcze inkubator zniżyła inkubator by lepiej bylo widać, chciałam się trochę podnieść ale nie miałam jak bo przecież trwała operacja i nie miałam czucia..

Mój Tomulek był w inkubatorze! Mój Malutki ufff
Ważne że słyszałam ten kwilik ufff

Pokazanie go trwało chwilę, sekundę w czasie rzeczywistym. dla mnie wspomnienie na zawsze cudowna chwila wieczność
I tylko to w głowie "trzymaj się Skarbeńku, musi być dobrze! Mama kocha Cię "

Mój Malutki Sliczniutki Syneczek urodzil ❤

A potem ta myśl... co będzie dalej