poniedziałek, 23 lipca 2007

Już wiem... chyba... jaka jest moja droga życia... ;-)

Już wiem jak chcę żyć... chyba... ;-)

Tak, podjęłam decyzję...
Chyba...
Przyszło to do mnie tak nagle... nie wiadomo skąd.
Przyszło.
Zdziwiło.
Zaskoczyło.
I powoli chyba się w tym odnajduję.
Raczkuję.
Jak gdyby poznaję wszystko na nowo...
Wszystko mnie dziwi - zachwyca jednocześnie.
Wdrażam się.
Z każdym dniem uświadamiam sobie jak trudną mam rolę do spełnienia.
Zastanawiam się czy dam radę... czy podołam...
I chcę spróbować.
I chyba w końcu czuję, że to jest to...
Wiem... ciągle mówię... mówiłam, że odnalazłam już swoje miejsce... ale na danym etapie mojego życia to to było prawdziwe.

Co postanowiłam??
Wybaczcie, ale nie powiem.
Jeszcze wielokrotnie może mi się zmienić.
A poza tym to się dopiero rodzi... więc niech się urodzi! :)
Z pewnością kiedyś Wam powiem.
z Panem Bogiem!

sobota, 21 lipca 2007

na ten jego (A.) czyn nie mogę znaleźć wytłumaczenia! to po prostu nie mieści się w głowie!!!

Opatrzność Boża czuwa nad nami...
Gdyby się tak bardziej "postarał" mogło by dojść do nieszczęścia...
Och, takie to wszystko chore!!
Tak mi źle na sercu!
Najbardziej żal mi mamy...
Takie to wszystko dziwne :(

jak pojąć to co się zdarzyło? o co temu dziecku chodziło?!

Ach! Boże... moje serce przeniknął taki wielki ból... zadał ranę i trwa... i boli strasznie! to się nie mieści w głowie! istny brak słów... coś trzeba postanowić... tylko co? Ale czemu ja mam postanawiać coś? to nie moja wina! to nie nasza wina! przez takie sytuacje coraz to bardziej zniechęcam się do tych ludzi na wsi. Dziecko jest odbiciem swych rodziców. Ale jest też odrębnym człowiekiem, obdarzonym swym rozumem... cwanym, sprytnym... Znam wiele osób z patologicznych rodzin.. ale one mimo wszystko pragną, a przynajmniej próbują odbić się od korzeni, wyjść na ludzi. Mają jakiś, jakikolwiek, szacunek do drugich, starszych... Tak mi smutno. Co mam zrobić? tak mi żal mamy... Równie dobrze jakby tak celniej trafił to mógłby nawet zabić! Boże! serce mi pęka! jak mam takie czyny traktować? jak wybaczyć?
Boli serce.

środa, 18 lipca 2007

Mamo... :)

Cóż mogę powiedzieć?...
Jedynie...
Dziękuję Ci, Mamo!
Jesteś Kochana!!! :*

poniedziałek, 16 lipca 2007

Nazaret to Rodzina...

Czym byłam... czym jestem...
Jednoznacznie nie potrafię powiedzieć... czy to już przeszłość, czy jeszcze nie?
Jak mogę określić moją myśl o zakonie?
??...
Czym ona była?
Zakon kontra Ja.
Czy to było marzenie?
Czy jak mam to nazwać?
Czy to było? czy jeszcze jest?
Moim marzeniem jest służyć Bogu. Nieść ludziom Dobrą Nowinę.
Ale przecież, aby głosić Jezusa ludziom nie trzeba od razu wstępować do zakonu. Będąc osobą świecką można też równie dobrze dawać świadectwo, podobnie jak osoba zakonna. A nawet w niektórych sytuacjach może i łatwiej dotrzeć do bliźniego...
Aby żyć "w" oraz "i" Nazaretem nie trzeba od razu zostawać Nazaretanką.
Nazaret to Rodzina; mąż, żona, dzieci.
Nazaret to codziennie powtarzające się czynności.
Nazaret to spokój i cisza; radosny nastrój oraz miła atmosfera sprzyjająca wszystkim domownikom i gościom.
Pragnę tworzyć taki Nazaret.

sobota, 14 lipca 2007

pragnę poznać siebie...

To nie jest jeszcze ostateczny powrót. To są tylko luźne moje myśli.

To były burzliwe dwa tygodnie.
Wciąż zachwycam się ile w ciągu tak krótkiego czasu może się wydarzyć. W ciągu dnia potrafi się tyle zmienić, więc co dopiero mówić o tygodniu bądź większym kawałku czasu.
Szukam siebie w świecie.
Szukam swojego miejsca.
Pozwoliłam dojść do głosu pragnieniom, tęsknotom, sobie...
Jest.. nadal jest mi ciężko, ale chcę = pragnę poznać siebie.
Pragnę dowiedzieć się czego naprawdę chcę od życia, od ludzi, od świata, od przyszłości...

niedziela, 1 lipca 2007

co czuła Maryja???

Jak czuła się Maryja??... Ta, która wszystko zachowywała w sercu... co czuła? pewnie niejednokrotnie prócz radości, czuła przeszywający ból... ból z powodu cierpień Swojego Syna... ból z powodu miłości do niewinnie cierpiącego Dziecka... i nie wierzę w to, że mimo wielkiej wiary i ufności Jej serce nie lękało się... o ukochanego Syna...