sobota, 3 maja 2008

zniany...

Zmiany, zmiany, zmiany...
Tak, zmieniłam się przez ostatnie pół roku, i to bardzo... i nadal się zmieniam... :)

Może nie wszystkim odpowiadają one, ale ja czuję się z nimi DOBRZE :D
Czuję, że w końcu ODNAJDUJĘ SIEBIE w "dżungli świata".
Znalazłam swoje miejsce na ziemi. Jest ono tu, w życiu świeckim, w rodzinie, z mężem i dziećmi.
Odnajduję się w "prawach" jakie rządzą w tym świecie.
Nie ze wszystkim się zgadzam.
Zaczynam światu pokazywać SIEBIE; siebie taką jaka jestem i czuję się naprawdę, a nie tą, którą oni chcieliby bym ja była.
Niekiedy jestem w NOWEJ SOBIE sprzeczna z resztą społeczeństwa, no ale trudno; nie wszystkim się dogodzi.

Życie jest piękne.
Tak daje w kość porządnie, i często jest ciężko, ale i tak pomimo to jest piękne.

W reszcie mam coraz to większe poczucie własnej wartości, coraz to większą posiadam wiarę w siebie, a dzięki temu jestem w stanie pokonywać trudności.
Co prawda niektóre "trudności" są straszne, ale daję radę.

Niektórzy może z Was i ogólnie oburzą się i oburzyli się, ale nie jestem już "ortodoksyjną katoliczką". Znormalniałam w tym względzie i dobrze się z tym czuję.
Owszem, wiem i pamiętam co należy do moich obowiązków, znam zasady, ale nie zawsze udaje mi się je zachować.
Człowiek jest istotą grzeszną, upada. Ważna w tym wszystkim jest chyba ta świadomość by wiedzieć, że dane coś jest niezgodne z obowiązującymi zasadami - tą świadomość mam.
Nie oceniam czegoś od razu jako tylko "złe" bądź "dobre" - na to jakie to jest wpływa wiele czynników.
Grzech jest grzechem i pozostanie, ale kiedy człowiek grzeszy, WAŻNE by mieć tą świadomość grzechu, by chcieć i umieć po nim wstać, i zacząć wszystko od nowa.

Oaza... - od już i ponad 8 miesięcy nie uczestniczę czynnie w oazie.
Czemu odeszłam?
"Moja oaza" (nie wiem jak jest w innych diecezjach, więc ich nie oceniam) nie idzie z duchem czasu.
Poczułam się w pewnym momencie niezrozumiana i ja ich nie rozumiałam.
Bo ja, moi Kochani, nie będę porzucać 3 lat nauki i zarywać 4 roku, przez to, że studiuję zaocznie, i nie mogę uczestniczyć w pełnej formacji. No sorry, ale w tym momencie szkoła jest dla mnie ważniejsza!
No właśnie!... od czego jest ta 'moja' szkoła ważniejsza?
- obecni oazowicze (z mojej diecezji i miasta) w dużym procencie, wydaje mi się, ze utożsamiają OAZĘ z BOGIEM. Dlatego też często da się słyszeć: "to oaza nie jest już dla ciebie ważna?". "wybierasz coś innego niż spotkania oazowe", "zajmujesz się dziećmi niż przyjechać na OM", itp.
OAZA a BÓG to nie to samo!!
Oaza nie jest jedyną wspólnotą, która "zbliża" ludzi do Boga.
Ile jest ludzi, którzy w ogóle nie należą do jakichkolwiek wspólnot, a ich życie jest naprawdę silne duchowo? - takich ludzi jest sporo.
I to oni swoim życiem dają najpiękniejsze świadectwo. :) Nie organizują oni żadnych ewangelizacji, tylko tak zwyczajnie swoją postawą, swoimi słowami dają świadectwo, że Bóg jest naprawdę obecny w Ich życiu.
Ewangelizacja - piękne dzieło, tylko może zamiast ciągle o niej mówić, warto było by ja zacząć?

Msze oazowe - również fajna sprawa, tylko szkoda, że na pozostałych, nazwę to, "zwykłych" mszach oazowicze nie raczą otwierać ust, tylko mruczą coś pod nosem... HALO, ale chyba nie o to chodzi!!! Czym się takie msze różnią?! - wszystko jest takie same, tylko te 'oazowe' ładniej wyglądają, bo np. nie śpiewa organista, który fałszuje; więc wg mnie WSZĘDZIE trzeba być jednakowym. Bo przecież BÓG jest Jeden, i na każdego z nas patrzy jednakowo. U Niego nie ma "lepszych", bo z oazy, i "zwykłych" - u Niego wszyscy są JEDNAKOWI.
Może warto się nad tym zastanowić?... (ale to od każdego z Was z osobna zależy. Ja nie jestem od narzucania. Ja piszę tylko to co mi się nie podoba - to moje indywidualne zdanie).

Dlaczego młodzi "nowi" ludzie nie chcą "należeć" do oazy? - bo oaza ostatnimi laty stała sięwspólnotą zamkniętą/ Potworzyły się w niej podooazki=podgrupy; inne wspólnoty w jednej wielkiej wspólnocie. I tym "nowym" jest się CIĘŻKO przebić!!!
W oazie nie ma otwartości na nowych ludzi.
Śmiem twierdzić, że duża część "młodych - stażem - oazowiczów" tak naprawdę nie wie co jest ISTOTĄ oazy, nie zna podstawowych założeń, nie rozumie podstawowych znaków. Nie pyta się, bo sie wstydzą; bo nie ma kogo, niektórzy animatorzy (zwłaszcza ci młodzi wiekiem, ale to nie jest reguła i SĄ wyjątki) zbywają, wolą wydrukować i powiesić do przeczytania niż samemu wyjaśnić; a poza tym (jak wszędzie) trzeba z programem wyrobić się...

Przyjęło się, że oaza to miłe spędzenie czasu wolnego, wspólne pogadanki na ciekawe tematy, wspólne śpiewy, śmiechy, wspólne wyjazdy w ciekawe miejsca za niewielkie pieniądze i poznawanie nowych ludzi (dlatego też nasze konta na "naszej klasie" mają tyle znajomych). Ale czy to jest najważniejsze?! Jeszcze raz powtarzam PODSTAWY, PODSTAWY, PODSTAWY - one są najważniejsze! Istota. SENS Ruchu. Główne założenia. Kim był Blachnicki? - ile z oazowiczów od początku wiedziało? Ile z Was dowiedziało się "niedawno"? A ile tak naprawdę jeszcze nie wie? - sami sobie, oazowicze, odpowiedzcie.
Kiedyś zaproponowałam by w mojej parafii zorganizować gazetkę o oazie - takie luźne, darmowe kartki, z których ludzie z parafii, a wiec i młodzież, mogłaby poznać ten Ruch. - propozycję odrzucono.
Innym razem zaproponowałam bloga o naszej parafii, i oazie tam działającej. - propozycję odrzucono. Bo po co, bo się nie chce, bo kto to będzie robił...
Obecnie w mojej parafii już nie ma oazy.

Nie można też nie wspomnieć o księżach opiekunach. Jeśli do parafii trafi wikary, który jest otwarty na młodzież, bądź sam był/ jest w oazie to CUDOWNIE! To choćby szło licho, lecz iść będzie.
Jednak jeżeli trafi "przedpotopowy" ksiądz, to wszystko padnie!
Ja wiem i rozumiem, że księża, choć się to społeczeństwu nie wydaje, mają dużo do roboty, gdyż sama mam znajomych księży, i ogólnie słyszę jak to wygląda, ale dla chcącego nic trudnego.
Kiedy w parafii "istnieje młodzież", wtedy parafia żyje.

Co jeszcze z moich uwag jest warte podzielenia się z Wami... Hym... A! już mam! :) PRZEKAZYWANIE INFORMACJI
Pamiętam, że często działo się tak, iż dziewczynki (bo głównie to one tworzą oazę) z początkujących stopni, tzn. przed zerówką, w ogóle nie były informowane co dzieje się w oazie na terenie miasta, więc wszystkie Dni Wspólnoty, Oazy Modlitwy, itp. omijały je.
Kochani, naprawdę, nie wszyscy jeszcze mają Internet. Dlatego szalenie ważne jest by bądź SMS-em, bądź tak zwyczajnie, słownie, rozpowiedzieć innym co w najbliższym czasie ma się dziać.

Eh... to a propos oazy może starczy.. na razie. Jak sobie coś przypomnę, to jeszcze napiszę :P


Nie uczestniczę czynnie w życiu oazy, lecz oazowiczem nie przestanę być nigdy. Wspólnota ta, na pewnym etapie mojego życia, bardzo mi pomogła. Wiąże mnie z nią jakiś sentyment.
Nie zerwałam więzi z "czynnymi" oazowiczami, choć oni w dużej mierze tak.
Jeżeli mam możliwość i czuję potrzebę, chętnie uczestniczę w różnych spotkaniach.
Mam nadzieję, ze może jeszcze kiedyś/ może jeszcze nie raz, będę uczestniczyć i w rekolekcjach oazowych - to naprawdę bardzo mocne duchowe przeżycie - wszystkim polecam.
Może kiedyś wrócę do oazy, jako do Domowego Kościoła, a może nie; czas pokaże.
Nie zależnie jak będzie, czy będę "ortodoksyjną" katoliczką, czy nie, Bóg zawsze będzie dla mnie ważny, bo ja Go tak zwyczajnie w świecie kocham.
A to co napisałam o moich odczuciach względem "mojej" oazy, nie traktujcie jako krytykę.
Lepiej będzie jak się zastanowicie nad tym, porównacie z tym jak jest u Was, i wyciągniecie jakieś wnioski, to wyjdzie z pożytkiem dla Was, i dla istnienia i dalszego charakteru Ruchu Światło-Życie.

* * *

Zmieniłam się, w myśleniu, mowie, zachowaniu, podejściu do niektórych spraw...
Kocham siebie taką jaką jestem, i ze wszystkim co robię.
Szanuję sama siebie.
Nie robię NIC wbrew sobie, i na co nie miałabym chęci.
Walczę o swoje życie, by było ono tylko moje, by decyzje, które podejmuję były tylko moje, a nie narzucane przez innych.
Przekazuję światu informacje, w odpowiednich ilościach, o mnie, dotyczące mojej przyszłości.
Dalej walczę o swoją niezależność.
Robię to na co mam ochotę, i tak jak ja to chcę, a nie inni.
Stałam się też bardziej otwarta na ludzi. Mam, w końcu, znajomych, z którymi mogę się spotykać, pociskać pierdoły, śmiać się, ale i poważnie rozmawiać.
Czuję, w końcu, że żyję.
Jeszcze kiedyś będę bardziej żyć, ale tak jak jest teraz, tak na dobry początek, jest dobrze.
Żyję w zgodzie z sobą.
W końcu czuję się sobą, tą Lidką, która przez tyle lat ukrywała się... Ludzie, z którymi się spotykam, może i dziwią mi się, ale to ja - PRAWDZIWA JA, teraz coraz bardziej JESTEM.
Taka byłam, zawsze, tylko w dużej mierze i przed większością ludzi, ukrywałam się, ale teraz przyszedł czas na zmiany :)

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz