środa, 18 października 2006

eh... takie to dziwne było... jest.... ale MIŁOŚĆ zawsze zwycieża :)

Witajcie!!

z góry przepraszam, jeżeli moja notka będzie chaotyczna, niezrozumiała. ;)

eh... takie to dziwne było... jest.... ale MIŁOŚĆ zawsze zwycieża :)

eh, co ja mogę powiedzieć... zakochałam się....
to jest takie piekne :)

był czas dooooła.... trwał on od konca sierpnia.... od rekolekcji tych w Jastrzębiej Górze... rekolekcje były super, duż mi dały, wiele dzięki nim zrozumiałam.... ale dały mi one też kolejne wątpliwości czy wybrałam właściwą drogę.... wiele pytań na nowo zaczęło mnie nękać....
potem jakieś kolejne wątpliwości, i jeszcze inne, i inne....
i tak były chwile radosci i chwile głębokiego bólu.... duchowego bólu....
a dziś, po jednej parogodzinnej, rozmowie wszystko ustąpiło.... :) :) :)
tak, wychodzę z doła pełnego wątpliwości, pytań, niedowierzań, że Pan tak bardzo mnie kocha, że aż chce bym tylko Jego była....
więc mam nadzieję, że dzisiejsze słowa, które kolega do mnie wypowiedział, nie spłyną po mnie jak po kaczce, a zadziałają....

proszę, wspomnijcie czasem o mnie na swej modlitwie

ach, jak ja KOCHAM Jezusa :) :) :)

za każdym razem... gdy myślę, gdy zastanawiam się... gdy mam ochotę rzucić to wszystko... On WYGRYWA!
mimo, iż czasami nie chcę... mówię "tak"
"nie" - już nie umiem powiedzieć

męczę się....
zazdroszczę....
zazdroszczę dziewczynom, które wstępują zaraz po maturze do zakonu... dlaczego? bo modą, z czystym sumieniem, zacząć nową drogę życia... a potem mogą, oczywiście, zacząć studia ;) a ja już albo dopiero jestem na 3. roku... jeszcze trochę mi zostało.... jedni mówią, żebym skonczyła studia.... inni nic nie mówią.... ja, raczej, chciałabym skończyć.... ale żyć tu jeszcze tyle czasu??? eh.... ciężko będzie.... bo już ciezko jest....
nie potrafię juz "normalnie" funkcjonować tu....
moje myśli są juz tam....
moje serce tam pozostało....

zazdroszczę Natalii, a szczególnie Agnieszce i Asi, i tym jeszcze 11 dziewczynom z 'mojej', Krakowskiej Prowincji, że już są tam....
ja też chciałabym być już tam....
eh....
nie ma dnia bym chociaż przez chwileczkę nie pomyślała o Nazarecie....
eh, moje serce tam zostało....
tylko tam czułam to coś, czego nie czuję migdzie indziej....
eh, dziwne to wszystko jest!!!

nie potrafie się juz tu, w tym zyciu, odnaleźć....
koleżanka chce mnie rozruszać bym nie ździwaczała....
wciąż tylko o chłopakach gdad i dopytuje się czy mam kogoś... a mnie (sorki chłopaki ;) ) to nie interesuje. na pewno nie szukam. jeżeli moim powołaniem, mimo wszystko, okazało by się życie rodzinne to znajdę i przyszłego męża.... nie kręci mnie to by znienkach partnerów jak rękawiczki. a jeżeli miałby być jakiś to na pewno nie będę patrzyła przede wszystkim na to co ziemskie, mi bardziej zależy na człowieku, na tym jaki jest, a nie ile ma.
znajomi chcą mnie rozerwać....
ale mnie nie kręcą dyskoteki; nigdy mnie nie kręciły.
to jest dziwne, bo zauważam, że powoli nie mam o czym co z niektórymi znajomymi gadać.... bo oni, a głównie one o facetach (nadzianych), balangach, seksie, karierze.... te rozmowy są takie płytkie. zero głębi.
tak, śmieję się razem z nimi, żartuję, też planuję.... ale.... nie czuję się w tym... po prostu zachowuję pozory. przecież nie rozpowiem wszystkim o tym, że chcę, że wciąż i nadal myślę o wstąpieniu do zakonu. wie parę osób, a może i tak za dużo. reszta dowie się, gdy już będę się tam pakować.
eh, czasami to bym rzuciła wszystko i poleciała tam na skrzydłach...
ale widać jeszcze jestem tu przywiązana bardziej niż myślałam...

takie to wszystko dziwne jest....
czasami wydaje mi się jakby to moje życie duchowe... te wszystkie rozmyślania to była bajka... coś nierealnego, niemożliwego do spełnienia....
mam nadzieję, że jednak i w końcu ta bajka stanie się realna...
bardzo bym chciała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz