wtorek, 3 grudnia 2019

czasem tak jakoś ciężko na duchu... czas zapierdziela, dzień za dniem... już za chwilę koniec roku... ciężki czas, bo przecież tyle się stało zadziało elhhh...
czasem tak sobie siedzę i odpływam myślami gdzieś tam heeeen... sama nie wiem gdzie jestem...
nie powinnam być tu gdzie jestem... powinnam tulić w ramionach swojego półroczniaka... być nie wyspana po nockach, przeżywać kupki, bełty, perdy, wysypki, może ząbki... cieszyć się z uśmiechu głupiej miny siadania ząbka itp itd... ekhh... dochodzi to do mnie coraz bardziej... wychodzę z tego amoku, z tego pędu... powoli dochodzi do mnie czas i to co się stało... jeszcze kilka miesięcy temu nie liczyłam dni... dzisiaj czuję to brzemię miesięcy co minęły... i przeraża mnie ile miesięcy jeszcze przede mną... bez Niego, ekh...

o Boże, czemu ja mam tak pod górę?...

w styczniu jeszcze nic jeszcze nie zapowiadało tragedii, na połówkowych okazało się na pierwszej foci że to będzie ON - gdzieś głęboko w szafce, i w sercu, mam ten obraz, to zdjęcie... <3

w lutym strach.... cały miesiąc w panice w strachu o Ciebie

w marcu... prawdziwy Wielki Post i mega pustynia.... Radość z Twojego przyjścia i niewyobrażalny STRACH o każdy dzień... nie wiem jak ja to przeżyłam... nie wiem... naprawdę NIE wiem... do końca dni do ostatniej sekundy miałam Nadzieję, że się uda, że jednak Cudem ożyjesz gdy lekarka przyszła zbadać Cię drugi raz nim potwierdziła Twój zgon... - jednak Cud nie stał się... prawdziwie odszedłeś... miałam Cię w tym czasie pierwszy i ostatni - za razem - raz, jedyny, na rękach... TY byłeś moim CUDEM <3
nic Ci nie brakowało, NIC, fizycznie i genetycznie byłeś Zdrowiusieńkim Chłopczykiem. wszystkie paluszki u rączek i nóżek. piękniusia buziunia. włoski, noseczek, uszka, usteczkaaaa, cudowne piękne, oczęta najwspanialsze na świecie...cały byłeś doskonały, wszystko w Tobie było cudowne -było jest będzie na zawsze. tylko za mało czasu, za mało zdjęć, za mało filmików, za mało za mało za maaałoooo... palusie cudowne, kciuczek, pozostałe. przeciąganie się Twoje, uśmiechy, minki, płacz niemy, bo dzieci zaintubowane nie wydają dźwięków... :( i te nóżeczki, stópeczki, paluszeczki.... i to roztapieżanie paluszków podczas przeciągania się... w którym było widać Mnie i Twojego Tatę, bo Ja Mama umiem duży palec u nogi zgiąć do przodu, Tata Twój umie palce rozciągnąć w szerz robiąc przerwy między każdym palcem, a Ty robiłeś nasze 2w1 <3
ta delikatniusia skórka... achhhh i ten zapach, Cudowny Twój Zapach, który mogłam poczuć pierwszy i ostatni raz, w momencie, gdy Cię martwego dostałam na ręce, podczas ostatniego pożegnania...

o Boże, nie powinno być tak!!!! NIE POWINNO!!!!! ale stało się.... :(

nie wiem jak przeżyłam ten czas do Twojego pogrzebu bez prochów... czułam się jak w jakimś matriksie... rany boskie... i nasze kolejne pożegnanie w momencie gdy Cię ubierałam do trumienki.... nie powinno mieć miejsca to wszystko, ale stało się .

kwiecień, maj, czerwiec, lipiec, sierpień, wrzesień, październik, listopad.....

nastał grudzień... wczoraj moje urodziny... miała być tradycja, Ty urodziłeś się drugiego, Tata drugiego i Ja Twoja Mama drugiego - miała to być fajna radosna tradycja... a teraz zawsze tego drugiego jest jakiś kawaląteczek smutku... ekh...

całe szczęście, że powrót do pracy tym razem był ufff bez stresu tak jak to było przy Stracie Starszaka. chociaż tyle.


powoli do mnie dochodzą dni, miesiące bez Ciebie.
jeszcze kilka miesięcy temu nie uświadamiałam sobie ile to minęło już dni... a teraz widzę te półroczniaki, dziewięciomiesięczniaki i sobie myślę, że Ty też teraz był byś w takim czasie... że moje życie powinno wyglądać CAŁKOWICIE inaczej...

nie wiem czemu tak się stało
nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć
wiem, że to wina czysta wina lekarzy którzy całą ciążę mną się zajmowali, którzy byli odpowiedzialni za mój poród, za to wszystko...

jak żyć? jak wybaczyć człowiekowi ludziom co przyczynili się, że mój Cud odszedł...

jedyna pozytywna myśl, że odszedłeś do tego lepszego świata... że tam brykasz po niebiańskich łąkach i bawisz się ze swoim Starszakiem i resztą bandy Aniołków dzieci które odeszły za wcześnie... które osierociły nas swoich rodziców tu na ziemi...

nie ma dnia... uwierz mi Synku,chociaż TY wiesz o tym, że nie ma dnia bym o Tobie nie wspomniała, nie pomyślała, nie zatęskniła, nie za pragnęła mieć Cię przy sobie teraz tu natychmiast...

tacy my osieroceni rodzice Twoi jesteśmy... ekh... :( staramy się jakoś to wszystko skleić w wazon który rozbił się i brakuje nam puzzli do jego sklejenia... bo brakuje nam po prostu Ciebie... i życie już nigdy nie będzie takie jak powinno być.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz