piątek, 8 maja 2009

Prca zaliczeniowa z 'Peudetologii'

"Żyj tak, aby ślady Twoich stóp przetrwały Ciebie"


Wszyscy teraz ciągle mówią, że "nauczycieli z powołania" nie ma... że jest ich niewielu... że nigdy takiego nie spotkali na swojej drodze.

Pytaniem jest więc: "Jaki powinien być ów Nauczyciel z Powołania? Jakimi cechami się charakteryzować?"

Społeczeństwo, rodzice, wszyscy mają jakieś swoje wyobrażenie postaci nauczyciela doskonałego... mówią jaki powinien być, lecz nie widzą go... Dlaczego nie widzą? Bo nie patrzą na nauczyciela jak na człowieka...

Nauczyciel to nie maszyna!

Jeżeli zaczniemy dostrzegać w nauczycielu człowieka, to bardzo możliwe, że znajdziemy tego "doskonałego"...
Rodzice, uczniowie, wszyscy wciąż mówimy o traktowaniu siebie podmiotowo - więc tak się traktujmy.
Człowiek nie jest doskonały, posiada zarówno zalety, jak i wady. Każdy człowiek popełnia błędy. Lecz ważne jest, aby uczyć się na tych błędach, i aby umieć przyznać się do błędu. Ważne jest, aby mieć odwagę przeprosić, powiedzieć, że moja decyzja była zła. Takie zachowanie nie jest oznaką słabości, wręcz przeciwnie. Ukazując drugiej osobie, że nie wywyższam się, zdobywam zaufanie i szacunek. Bo przecież jak już wspomniałam każdy chce być traktowany partnersko.

Jeżeli będziemy tak do siebie podchodzić jak do osoby, słuchać siebie nawzajem, to nie będzie problemów z "wchodzeniem sobie na głowę", czy brakiem dyscypliny. Każdy będzie wiedział, jakie miejsce zajmuje, co może a czego nie, i co najważniejsze wszyscy będą zadowoleni.

Kiedy człowiek staje się nauczycielem? Czy w ogóle można zadać takie pytanie?

W moim odczuciu nauczycielem jest każdy z nas, nie zależnie od wieku. Nauczyciel to nie tylko osoba wykładająca dany przedmiot w szkole. Pierwszymi nauczycielami dziecka są rodzice. To oni wprowadzają dziecko w świat, uczą wymawiać pierwsze słowa i zdania, uczą chodzić, wychowują, uczą miłości. Jesteśmy nauczycielami dla siebie nawzajem, gdyż nie ma dwóch jednakowych osób, i każdy może się czegoś nauczyć od innych, czegoś dowiedzieć, coś zobaczyć, ustrzec się błędów innych. Osoba, która kształci się na zawód nauczyciela kończąc studia ma ukształtowany światopogląd, ma wyuczone pewne zachowania. Mimo, iż jest "zielona" to już posiada doświadczenie życiowe, które na pewno będzie jej bardzo pomocne w zawodzie.

Całe życie człowieka to nieustanna nauka... Cała droga zawodowa nauczyciela to nieustanna nauka... nieustanne doskonalenie swoich umiejętności i dokształcanie się. Bo nie wystarczy imponować tylko wiedzą z pedagogiki, psychologii, i innych przedmiotów wykładowych. Trzeba także chcieć poznać i zrozumieć środowisko życia dziecka, jego tok myślenia, poznać jego smutki, radości, trudności. Trzeba umieć nawiązać dobry kontakt z rodzicami. Trzeba nauczyć się mówić w sposób prosty i zrozumiały zarówno dla swoich uczniów, jak i do rodziców.

Zawód nauczyciela nie należy do prostych.

Nauczyciel jest jak kwoka mająca pod swoimi skrzydłami pisklęta, czyli swoich uczniów. Musi im przekazać wiedzę potrzebną do dalszego życia, musi je nauczyć samodzielnie żyć; musi je wychować na mądre kury, a co za tym idzie i skarcić, kiedy potrzeba. Dobra kwoka i dobry nauczyciel to ten, o którym młodzi pomimo upływu lat wyrażają się z sympatią i szacunkiem.

A co jest największą zapłatą dla nauczyciela?
Nie pieniądze, nie awanse, nie nagrody, kariera... Największą i najwspanialszą zapłatą za wysiłek i prace nauczyciela jest radość, gdy jego uczeń odnosi sukces na obranej przez siebie drodze.

Spotkałam w swoim życiu kilku nauczycieli z powołaniem, pośród nich był ON.

Pracę zawodową zaczął wcześnie, bo w wieku 21 lat. Miał około 30 lat, gdy został dyrektorem. Funkcję tę pełnił przez około 20 lat. Pracował w niewielkiej wiejskiej szkole. Nie wyróżniał się ani nie wywyższał z pośród ludzi. Na pierwszy miejscu zawsze stawiał na człowieka - wierzył w niego. Dzieci w szkole traktował jak równych sobie. Umiał z nimi rozmawiać, umiał do nich dotrzeć. W ciekawy sposób przekazywał wiedzę ze wszystkich przedmiotów.

Można z nim było pośmiać się, ale także porozmawiać poważnie. Znał się nie tylko na tym, co wykładał w szkole, ale także dobrze radził sobie w życiu codziennym, w gospodarstwie, które prowadził tak samo, jak pozostali mieszkańcy wsi. W szkolnictwie pracował ponad 30 lat.

Kiedy odchodził na emeryturę został bardzo mile pożegnany przez grono nauczycielskie oraz wszystkich uczniów, jacy mieli z nim styczność. Pomimo, iż już nie był dyrektorem wszyscy ludzie zwracali się do niego "Panie dyrektorze". i nie pomagało to, iż on ciągle im mówił, że już nie jest dyrektorem.

Na jego pogrzebie były tłumu. Wszyscy, którzy choć chwilkę mieli z nim styczność byli i chcieli pożegnać go osobiście. A teraz, gdy przyjeżdżają na jego grób, aby zapalić lampkę, przychodzą ze swoimi dziećmi i wnukami, i opowiadają im, że "ten pan co tu leży to dyrektor, mój nauczyciel. Dzięki niemu skończyłem podstawówkę. Nawet, gdy poszedłem do liceum on często ze mną rozmawiał, pytał się jak sobie radzę w szkole i mówił, bym walczył o swoje marzenia. To dzięki niemu dziś jestem lekarzem".

Mimo iż nie ma go z nami już prawie 9 lat, to pamięć o nim nie ginie. Wszyscy wciąż opowiadają o nim, i mówią "mój Pan Dyrektor" - z pełnym szacunkiem w głosie.

Opisując tę osobę staram się zobrazować jego postać na podstawie opowiadań jego uczniów i wszystkich opowieści z nim związanych.

Dlaczego nie przedstawiłam swojego stanowiska? - ponieważ mnie już osobiście nie uczył, i nie pracował, gdy ja uczęszczałam do tej szkoły, a poza tym ktoś mógłby powiedzieć, że nie jestem obiektywna w jego ocenie... Ponieważ to był mój Tata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz