niedziela, 23 kwietnia 2006

Bóg nas Kocha!!!



Dzisiaj obchodzimy Niedzielę Miłosierdzia Bożego.

takie to piękne święto. :)
jeszcze raz powtórzę to co napisałam....
po co Jezus by miał przeżywać tą całą mękę związaną z Jego ostatnią drogą...Drogą Krzyżową, gdyby nas nie kochał??? po co??? dlaczego On to zrobił??? było Mu potrzebne! jaki był by w tym sens, gdybyśmy nie wierzyli w to, że Jezus zrobił to wszystko z miłości do nas... dla wszystkich razem i każdego z osobna!!!
BÓG CIEBIE KOCHA!!!!
czy to nie wspamiałe??!!choćby wszyscy Cię opuścili...choćbyś był najsamotniejszym człowiekiem na świecie, to paniętaj, że tak naprawdę nie jesteś sam!! - Bóg jest i będzie ZAWSZE z Tobą! On Cię nigdy nie opuści!!
Jego Miłość do nas najwyraźniej widać w Sakramencie pokuty i pojednania. Tam każdy z nas otrzymuje 'namacalnego' Miłosierdzia Bożego. Bóg odpuszcza Ci grzechy. Mówi, że dobrze, że jesteś; mówi, że kocha Ciebie, mnie, Was....
Nie chowa tej Swojej miłości do sejfu, nie mówi, że dostaniemy ją, gdy będziemy starali się być świetymi!! On pokazuje Swoje serce (spójrz na Obraz Jezusa Miłosiernego). Jego Serce jest dla każdego!!! On nie kocha jednych mniej, a drugich bardziej!
JEZUS KOCHA WSZYSTKICH JEDNAKOWO!

Ale dlaczego jest tyle zła w świecie?? dlaczego??? skoro Bóg jest Miłosierny???!!! Zło nie pochodzi od Bog, a od szatana! tylko przypisuje się całą winę Bogu, bo tak łatwiej. "Bo Bóg przeciaż istnieje, a szatana nie ma."- często tak słyszę. SZATAN ISTNIEJE!!!!! zapewniam Was o tym. To dlaczego tak się dzieje?? Bóg musi jakoś dotrzeć do nas... to że komuś coś nie wychodzi, źle się dzieje, to nie znaczy, że Bóg nie chce dla Ciebie dobra. Wszystko ma na ziemi sens. Wszystko co się zdarza w naszych życiach prowadzi do czegoś! Czasami nie rozumiemy pewnych rzeczy, ale z czasem zrozumiemy, gdy spojrzymy na jakieś całe wydarzenie, to wszystko zrozumiemy po jakimś czasie...może po kilku latach, a może tuż przed śmiercią, a może dopiero wtedy, gdy już będziemy w Domu Taty Niebieskiego. Kiedyś wszystko stanie się dla nas jasne i wtedy zobaczymy jak wielką Miłością obdarzył nas Bóg.
po co tyle zła w świecie? - bo w końcu musimy PRZEJŻEĆ NA OCZY!!!! zobaczyć co / kto / Kto jest dla nas ważny. Wielu ludzi mówi: "Dam sobie radę bez Boga" i spycha Boga na dalszy plan...i trudno im się żyje... zaczynają szukać jakiegoś sencu życia...zaczynają się zastanawiać po co żyć.... co jest ważne w życiu... zatracają się w dążeniu do wzbogacania się, bo uważają, że to jest cel życia.... i ciągle jest im cholernie (sorki za słowko) pod taką ssssstromą górę; i probują wejść na szczyt i wciąż i ciągle im sie nie udaje!... i nie wiedzą o co chodzi.....
a o co chodzi?
BEZ BOGA ANI RUSZ!!!!

sama kiedyś myślałam, że poradzę sobie w życiu bez Boga... i nic z tego nie wyszło! myślicie że łatwo było mi wrócić?-bardzo trudno! ale wiedziałam, że sama sobie nie poradzę... uszło ze mnie życie.... wciąż czegoś pragnęłam, do czegoś dążyłam....i wciąż okazywało się, że to nie bylo to czego mi potrzeba!! chciałam być wolna...ale wolna mogę być TYLKO w Chrystusie!

Bałam sie wrocić. Mówiłam sobie, jak to ja mogę znów być blisko Niego! przecież chciałam się od Niego uwolnić! czy On będzie mnie kochał tak jak kiedyś? czy ja Go pokocham tak jak kiedyś kochałam???.... pragnęłam o wszystkim zapomnieć i wszystko zacząć od nowa... i wiedziałam, że przecież tak się nie da... Ale robiłam malusieńkie kroczki...kroczek po kroczku, często wbrew sobie...moje serce pragnęło, a rozum mówił co innego... ale wróciłam. taka malusia, niegodna, nieśmiałam spojrzeć Mu w oczy....bo przecież uciekłam.... przerósł mnie ten krzyż.... stchórzyłam.... a teraz miałam powiedziać Mu przepraszam.... stałam. zbierałam w sobie odwagę by powiedzieć... a wtedy On powiedział "Dobrze, że jesteś!" i objął mnie ramieniem. i "wróciłam".
dlaczego napisałam wróciłam w cudzysłowie? bo moje wróciłam odbywało się na moich zasadach. wróciłam, ale nie chciałam nic zmieniać. chciałam być wciaż niezależna... chciałam wciąz żyć na moich a nie Jego zasadach.... zrobiłam Bogu szparę - nie otworzylam Mu drzwi na ościerz. a On to przyjął.... do czasu. a On czekał cierpliwie i zawsze gdy miał okazję pokazywał mi jak baaardzo mnie kocha, jak chce dla mnie dobra, jak ważna jestem dla Niego... oczywiście nie był to czas idylliczny! było mnóstwo dołów. nic nie kapowałam. wciąz JA chciałam rządzić, pomimo, iż przyjęłam Jezusa jako Pana i Zbawiciela do swojego życia. Ja chciałam...ja! ja!! ja!!!.... i nadszedł kolejny wielki dół...i znów miałam ochotę wszystko rzucić!!! i nadarzyła się okazja... miały odbyć się rekolekcje... koleżanka mnie zapisała....skręcało mnie, że mam tam jechać, ale pojechalam... i było fajnie. i odpoczęłam. i problemy w pewien sposób ustały... i wróciłam do domu i zaczęło się!!!!......... co? Jezus, najwidoczniej uznał, że jestem gotowa, i zaczął wchodzić przez 'tą szparę'.... i wtedy już nie potrafiłam oprzeć się Mu, zbuntować... bo zrozumiałam jak baaardzo Go kocham, jak bardzo jest dla mnie ważny!!!..... OTWORZYŁAM DRZWI MOJEGO SERCA BOGU NA OŚCIERZ i nie żałuję. Jezus pokazał jak bardzo mnie kocha....nie moglam nie odwzajemnić Jego miłości.... tym bardziej, że ja też Go bardzo kochałam i szalenie nadal kocham....
dlaczego więc odeszłam od Boga??? teraz wydaje mi się ten problem do rozwiązania... wystarczyła by rozmawa, wsparcie jakiegoś kapłana....wtedy nikogo takiego nie znałam.... odeszłam bo cały "świat"... moje otoczenie było na'nie' bym była blisko Boga.... to w pewnym momencie stało się ponad moje siły... i choć strasznie kochałam odeszłam...serce bardzo bolało, wyło z bólu, ale odeszłam... nie miałam sił... stłumiłam tą miłość... próbowałam ją wyrzucić z mojego życia, ale, mimo wszystko, nie potrafiłam. bałam się wrócić, bo bałam się znów cierpiać, bo On tyle dla mnie znaczył... ale przed Miłością nie ucieknie się!!! :):):) wiele mnie kosztowało, ale zaryzykowałam i OTWORZYŁAM SIĘ NA MIŁOŚĆ BOŻĄ :) i teraz jedyne czego pragnę to zatopić się w Tą Miłość...
Nie wyobrażam sobie życia bez Boga!!!!
ON moim ŻYCIEM!!!!

na każdym kroku przekonuję się jak wielce Miłosierny jest Bóg wobec mnie, moich najbliższych i tych wszystkich, których spotykam na swojej drodze... tylko, że oni czasami nie widzą tego, nie zauwarzają i trzeba to im uswiadamiać....

oj.... rozpisałam się.... miałam napisać krótką notkę, a wyszło mi wypracowanie....
oto moje świadectwo Miłosierdzia Boga w moim życiu....


pragnę.... z Bogiem tworzyć Jedność
PRAGNĘ.... należeć tylko do Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz