To nie jest tak, że jak jest weekend to jest ok.
Rano o 5 z minutami obudziłam się z kołataniem serca i myślą "kurde do pracy trzeba iść, ZASPAŁAM! !!!!"
spojrzałam na budzik a tam 5.04, pomyślałam UFFF.... jeszcze godzina. A później uzmysłowiłam sobie, że to dzisiaj sobota...
Masakra.
Obudziłam się teraz, ok 9 z minutami. Nie potrafię tak normalnie.... jak sobie o wszystkim tym pomyślę, wszystkim tym co mnie spotkało.... nie jestem w stanie nic mówić. jestem zmęczona. i łzy same do oczu mi napływają... nie potrafię. Jak jestem sama to mogę sobie po płakać... gorzej jak wstaję i muszę się jakoś trzymać... tak strasznie jest mi ciężko ;( :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz