Wraz z nocą... im później tym gorzej... wracają myśli... odchodzi sen...
W dzień jest w miarę ok.
Noc jest najgorsza... bo mimowolnie smutno się robi, a z oczu lecą łzy
Czuję się teraz taka strasznie samotna... nie do wyobrażenia.
...
Dzisiaj mijają 2 tygodnie...
Dopiero wraca świadomość...
Dochodzi ból.
Czy kiedykolwiek będę jeszcze się śmiać? Tak jak kiedyś? Radośnie?
Czy uda mi się zapomnieć, pogodzić na tyle by funkcjonować, tak w pełni prawdziwie?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz